Pochodzenie problemów emocjonalnych i psychicznych:

diagnozy psychologiczne, objawy i inne zewnętrzne przejawy.

Kiedy psuje się samochód – idziemy do mechanika, mechanik szuka, znajduje, wymienia uszkodzoną część, a następnie oddaje znów sprawny samochód do użytku właściciela.

Kiedy szwankuje organizm, idziemy do lekarza, lekarz diagnozuje, jeśli wie, co to za choroba, przepisuje receptę, zażywamy leki i – jeśli wszystko idzie w porządku, choroba znika.

Innym razem – w poważniejszych przypadkach, po serii badań należy udać się na poważniejszy zabieg do szpitala, np. na operację. Wtedy chirurg przeprowadza zabieg, naprawia uszkodzoną część w organizmie, a potem następuje okres rekonwalescencji i powrotu do zdrowia.

Wszystko to dzieje się z minimalnym wkładem aktywności własnej osoby chorej, poza „byciem posłusznym” zaleceniom lekarza.

Zatem można podsumować, uśredniając oczywiście stan społeczny, że dzisiejszy człowiek – kiedy cierpi – sprawdza swoje objawy, czasem idzie do lekarza, czasem najpierw sprawdza co może mu dolegać w internecie, próbuje nazwać problem, zdiagnozować go, żeby sobie z nim poradzić i szuka jego rozwiązania, wyleczenia.

warstwy

Jak to się ma do psychoterapii?

Przychodzi do mnie pacjent i mówi: „boli mnie gardło, mam refluks, mam depresję, mój ból w sercu to na pewno coś psychosomatycznego, mam nerwicę, mam fobię, etc….”

To ważny i wartościowy wstęp do leczenia każdego z tych zaburzeń. Ważne jest, kiedy pacjent jest w stanie być na tyle samoświadomy, że widzi w sobie różne objawy, różne trudności.

Jeszcze lepiej jest, kiedy np. jest w stanie określić, kiedy jakiś objaw się rozpoczął, kiedy czuje się gorzej, a kiedy lepiej.

Niemniej jednak jeszcze ważniejsze jest, aby pacjent współpracował z terapeutą w badaniu jego wewnętrznego świata, jego przeżyć, wnętrza, wspomnień, odczuć, myśli i wyobrażeń na temat świata i siebie samego. …..

Tym właśnie różni się terapia od leczenia organizmu czy naprawy samochodu. Wymagana jest aktywność własna pacjenta.

To, z czym pacjent się zgłasza do terapeuty, to zazwyczaj wierzchnia warstwa tego, co dzieje się pod spodem. Może ona przybrać postać bólu brzucha, serca, duszności, depresji czy fobii, nerwicy, lęków, itp. Jednak to, co widzimy to objaw. To ważne, aby to zrozumieć, ponieważ w przeciwnym wypadku można wyjść w sporym rozczarowaniu od terapeuty, kiedy po kilku wizytach czy konsultacjach problem nie zostanie rozwiązany. Wtedy może się okazać, że terapeuta nie przeprowadził operacji, nie dał tabletki, ani nie wymienił wadliwie działającej „części” na inną. Nie wyjął lęku i nie wsadził zamiast tego radości, nie dał tabletki na ból gardła i nie wymienił żołądka.

Zamiast tego pytał pacjenta o to, kiedy objawy się zaczęły, z czym mu się dane uczucie kojarzy, jakie miał myśli wokół swojego przerażającego go snu, a pacjent aż bał się pomyśleć…

Z czasem jednak, jeśli pacjent się oswoi i nabierze zaufania do terapeuty, są w stanie zacząć współpracować. Ważne jest, aby wytrwać do tego etapu, nawet jeśli po drodze pojawi się frustracja związana z brakiem natychmiastowego rozwiązania. Dzięki temu pacjent i terapeuta mogą współpracować, aby razem jak najlepiej rozumieć pacjenta i krok po kroku dochodzić do tego, co w nim skryte, co wywołuje lęki, fobie, bóle brzucha i inne widoczne na pierwszy rzut oka objawy.

Wyobraźmy sobie, co byłoby gdyby terapeuta postępował inaczej. Np. spełniał roszczenia pacjenta, aby go kierował, dawał szybkie rozwiązanie. Podam wyobrażony przykład pacjenta, który przychodzi cierpiąc na depresję.

Przychodzi pacjent do terapeuty i mówi, że ma depresję. Oczekuje, że terapeuta go szybko wyleczy.

Terapeuta słucha pacjenta i ma przypuszczenie, że pacjent ma depresję, ponieważ jest nadmiernie podporządkowany otaczającym go ludziom i cierpi z powodu niskiego poczucia własnej wartości spowodowanego jego własną biernością i nieumiejętnością forsowania swoich decyzji i potrzeb w życiu. Dodatkowo jest tak stłamszony, że nawet już nie wie, jakie ma potrzeby tak naprawdę, więc o wszystkim decyduje żona pacjenta.

Pacjent domaga się zadań domowych, chce – w jak najlepszej wierze, żeby terapia szybo przebiegała, bo już nie może wytrzymać ze swoją depresją, boi się, czy jutro będzie miał na tyle siły, żeby wstać z łóżka.

Jeśli terapeuta da mu kolejne zadanie, posłuszny i grzeczny pacjent je chętnie wykona, będąc jak najbardziej podporządkowany terapeutce, jak żonie. Może nawet doświadczy chwilowej niewielkiej poprawy, bo zadanie może polegać na postawieniu się szefowej, lecz kiedy tylko pacjent zostanie ponownie sam ze swoim problemem, poczuje swoją słabość i nie będzie w stanie nic sam zrobić bez bycia kierowanym przez dyrektywną terapeutkę – co w zasadzie jest powtórzeniem jego traumy – tego z czym przyszedł, mianowicie, że jest podległy kobietom czy przełożonym w ogóle.

Jeśli jednak terapeuta zaczeka, aż problem, z którym pacjent przychodzi, pojawi się również w terapii*, lub aż pacjent przyniesie więcej szczegółów, opowie o problemie w większej ilości kontekstów, i pomoże pacjentowi go zrozumieć, zarówno dostrzec podłoże problemu, jak i przyczyny, dla których pacjent nadal tak postępuje, czyli to, co daje mu jakiegoś rodzaju „korzyści” z utrzymywania się w stanie, w którym cierpi, pacjent wydobrzeje i ma szansę na zmianę swojego życia, nawet jeśli będzie to za cenę tego, że rezultat ten nie będzie widoczny od razu.

Jeśli więc chcesz wynieść jak najwięcej korzyści ze swojej terapii, ważna jest Twoja ciekawość i gotowość na poznawanie siebie, swoich przeżyć i swojego wnętrza.

Ważna jest wytworzona bezpieczna atmosfera w gabinecie, gdzie po pewnym czasie pacjent jest w stanie mówić o rzeczach, które nie wyglądały wcześniej na światło dzienne, o których nikt wcześniej nie wiedział, a które były blokadami w procesie leczenia i najczęściej właśnie to one wytwarzały objawy widoczne na zewnątrz. W bezpiecznych warunkach, po pewnym czasie często tak się dzieje, że objawy, z którymi pacjent przychodzi znikają same, jakby mimochodem.

* Często tak się dzieje, że problem, z którym pacjent przychodzi, rozgrywa się w gabinecie, tj. np. jeśli pacjent przyszedł z problemem bycia podległym żonie, można się spodziewać, że będzie podległy i terapeutce i nad tym będzie można pracować.

autor: Agnieszka Guzowska